Politechnika, filharmonia, przytułek – Jan Bloch i jego powinowaci

Warszawa końca XIX wieku jest ważną twierdzą wojskową. Od strony północnej jej terytorium ogranicza cytadela, a mimo to przeżywa rozwój gospodarczy. Stała się rosyjskim oknem na świat. Podróżujący z Moskwy lub Petersburga tu wysiadają z pociągów, by koleją wiedeńską, o węższym rozstawie szyn, przemieścić się na zachód. Niektórzy zostają na dłużej. Miasto przyciąga rzutkich i energicznych przedsiębiorców, którzy z czasem stają się bardzo majętni. Większość z nich nie pozostaje obojętna na losy osób mniej zaradnych, schorowanych i starych oraz osieroconych dzieci i angażują się w działania filantropijne. Dla życia społecznego ważne są też instytucje naukowe i kulturalne, które zamożni mieszkańcy sami powołują do życia. Rosyjskie władze jedynie zezwalają na ich istnienie. Przedsięwzięcia społeczne firmują nazwiskami znane polskie rody – Potoccy, Sobańscy, Krasińscy, Lubomirscy… Współpracują z nimi przybysze, którzy zapuścili korzenie w Warszawie. Jedną z takich przybyłych rodzin stanowią Blochowie i spowinowaceni z nimi Kronenbergowie wraz z Loewensteinami.

Gmach Towarzystwa Przytułku św. Franciszka Salezego powstaje na gruncie przekazanym przez Jana Blocha. Kim był ów darczyńca? Nazywano go królem kolei, bo pod koniec życia zarządzał liniami kolejowymi od morza Czarnego aż po Bałtyk. Pieniądze zarobione na kolei dywersyfikował, kupował nieruchomości w Warszawie i majątki ziemskie. Jednocześnie doceniał, że każde przedsięwzięcie jest działaniem wspólnym, prowadzącym do nadrzędnego celu – dobrobytu społecznego. Dlatego też inicjował zakładanie instytucji kredytowych i ubezpieczeniowych na czele z ubezpieczeniami zapewniającymi byt niezdolnym do pracy kolejarzom. Bloch cenił naukę, finansował badania naukowe i statystyczne interesujących go zagadnień gospodarczych oraz społecznych i na ich podstawie przygotowywał publikacje. Wiedząc, jak ważne jest dla rozwoju gospodarczego wykształcenie techniczne, zaangażował się we wspólne działania ukoronowane powołaniem Carskiego Instytutu Technicznego, który stanowił zaczyn dla późniejszej Politechniki Warszawskiej. Pod koniec życia uświadomił sobie, że rozwój świata uzależniony jest od zapewnienia pokoju. Zaangażował się wówczas w działalność Międzynarodowego Biura Pokoju. Pisał publikacje na temat zagrożeń związanych ze zbrojeniami i ewentualnym konfliktem światowym, finansował odczyty antywojenne i sam je wygłaszał, w znacznym stopniu sfinansował powstanie Muzeum Wojny i Pokoju.

Bloch angażował się w tworzenie struktur i zapewnianie finansów na ich funkcjonowanie, a jego żona i córki oferowały swoją pracę. Córka Aleksandra Weyssenhoffowa była wielokrotną wice prezeska Towarzystwa Przytułku, troszcząca się o zapewnienie funduszy umożliwiających tej instytucji funkcjonowanie. Z kolei żona, Emilia Blochowa, była prezesową Rady Opiekuńczej Schronienia dla Nauczycielek. Dzięki jej energii i finansom Blochów wybudowano w Zielonce dla niezdolnych już do pracy nauczycielek elegancki i funkcjonalny budynek, otoczony uprawnym ogrodem.

Emilia wywodziła się z Kronenbergów. Jej stryj, Leopold Stanisław był motorem wszystkich najważniejszych działań gospodarczych w Królestwie Polskim. Cieszył się ogromnym autorytetem i zaufaniem wśród polskiej szlachty, zainteresowanej unowocześnianiem gospodarstw ziemskich. Współtworzył bank Handlowy , który umożliwił rzutkim osobom zostać sprawnymi przedsiębiorcami. Synowie Leopolda, bracia stryjeczni Emilii, angażowali majątek ojca w tworzenie instytucji dobroczynnych i społecznych. Bloch i Kronenbergowie wyłożyli znaczne sumy na powstanie Muzeum Przemysłu i Rolnictwa. Dzięki legatowi Władysława Kronenberga powstały warsztaty rzemieślnicze dla ubogiej młodzieży. Kolejni stryjeczni bracia,Seweryn i Leon Loewensteinowie, synowie Doroty z domu Kronenberg, założyli dom dla sierot po robotnikach przy ul. Litewskiej. Z kolei Leopold Julian, najmłodszy syn Leopolda Stanisława, współfinansował i współtworzył Filharmonię Warszawską.

Przytułek, filharmonia i politechnika nigdy by nie powstały, gdyby nie współdziałanie wielu zaangażowanych społecznie osób i współfinansowanie przez zamożnych mieszkańców Warszawy, którzy czuli się odpowiedzialni za tworzenie wspólnego dobrostanu.